8 stycznia 2018

Kontrola rodzicielska według Black Mirror

Najnowszy odcinek popularnego serialu science-fiction przedstawia futurystyczną wizję sprawowania kontroli rodzicielskiej nad dzieckiem wykraczającą poza sferę Internetu. Fabuła produkcji Netflixa pokazuje taką kontrolę jako zbyt daleko idącą ingerencję w życie dziecka. W konsekwencji może prowadzić do podania w wątpliwość zasadności stosowania nadzoru rodziców nad dziećmi. Filmową fikcję odnosi do rzeczywistości ekspert z firmy antywirusowej ESET.

„Arkangel” to drugi odcinek czwartego sezonu serialu Black Mirror produkcji Netflixa. Popularna produkcja z założenia pokazuje nowoczesne społeczeństwo w odniesieniu do nieprzewidzianych konsekwencji wprowadzania nowych technologii. Scenarzyści „Arkangel” przedstawiają futurystyczną wizję wykorzystania kontroli rodzicielskiej, która wychodzi poza akceptowalny obszar nadzoru aktywności dziecka w sieci. Historia pokazuje losy samotnej matki, której córce wszczepiono specjalny chip umożliwiający śledzenie i monitorowanie jej codziennej aktywności. Rodzic, za pomocą dedykowanego tabletu łączącego się z chipem umieszczonym w głowie córki, mógł sprawować kontrolę nad swoim dzieckiem. Dzięki tej technologii matka na swoim urządzeniu nie tylko widziała to samo co jej córka, ale również za pomocą sygnału GPS mogła ją zlokalizować, a także narzucić specjalny filtr uniemożliwiający dziecku odbiór negatywnych obrazów począwszy od smutnej twarzy kolegi, szczekania psa, aż po treści pornograficzne.

Rzeczywistość przedstawiona w serialu "Black Mirror" agresywnie wykracza poza aktualny obraz sprawowania kontroli rodzicielskiej, która współcześnie nie polega na radykalnej ingerencji w życie, czy nawet w ciało dziecka. Współcześnie, jak wynika z raportu „Czy wiesz, co twoje dziecko robi w sieci” większość rodziców, którzy kontrolują poczynania swoich dzieci w Internecie, robi to poprzez rozmowę. Spora grupa sprawdza również historię przeglądania w komputerze czy urządzeniu mobilnym. Niecałe 20% rodziców w Polsce korzysta z narzędzia kontrolującego aktywność dziecka. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych ta wartość jest dwukrotnie większa.

- Rodzice z całego świata coraz chętniej wykorzystują aplikacje umożliwiające kontrolę nad swoimi dziećmi. Dzięki nim są w stanie sprawdzić lokalizację dziecka. Ponadto, mieć wpływ na to, jakie treści dziecko przegląda, jakich aplikacji używa oraz określić czas przeznaczony na rozrywkę i zabawę – tłumaczy Kamil Sadkowski, analityk zagrożeń ESET.

Najważniejsza jest rozwaga

Przewrotna fabuła odcinka składnia do refleksji, przerysowując nadzór nad dzieckiem do poziomu, przy którym może mieć on negatywny wpływ na jego rozwój. Zdaniem Kamila Sadkowskiego z ESET, współcześnie technologie i narzędzia kontroli rodzicielskiej mogą pomagać rodzicom i dzieciom, o ile ten przywilej nie jest przez opiekunów nadużywany. Dla przykładu przedszkolaki w chronionym przez rodziców Internecie mogą uzyskać pomoc w nauce alfabetu, uczniowie mogą grać w aplikacje edukacyjne i gry, a nastolatki mogą prowadzić badania w sieci. Z kolei całkowite pozbawienie dziecka dostępu do urządzenia mobilnego lub internetu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Sprawdzi się w wypadku najmłodszych, ale u starszych dzieci może doprowadzić do wykluczenia cyfrowego lub do szukania przez nie sposobu obejścia nałożonego ograniczenia.

- Poziom kontroli rodzicielskiej zależy od rodzica. To on przede wszystkim decyduje o tym, w jakim kierunku rozwija się dziecko oraz dostosowuje restrykcyjność nadzoru do wieku i predyspozycji dziecka – podsumowuje Kamil Sadkowski.

Autorem tekstu jest Katarzyna Pilawa

Marcin Mazur

Marcin Mazur
senior PR officer

Masz pytania?
Skontaktuj się ze mną:
mazur.m@dagma.pl
32 793 12 48

Podobne wpisy:

Polecane wydarzenia: